» Blog » Wilkołak, czyli czy udało się uratować finał?
28-02-2010 23:46

Wilkołak, czyli czy udało się uratować finał?

W działach: Film, Horror, RPG | Odsłony: 25

Wilkołak, czyli czy udało się uratować finał?
Nie wiem czy to Kuźnia Gier zapłaciła Universalowi czy ludzie z wytwórni kupili Wolsunga, ale faktem jest, że klimat filmu i gry pasują do siebie idealnie. Dlatego też każdy fan Wolsunga i steampunk'a na film nie tylko powinien pójść, ale można rzec, że musi na niego iść. Atmosfera opowieści parowych unosi się zarówno w Londynie po ulicach którego mkną parowe omnibusy, jak i na prowincji, w starym dworzyszczu i małym miasteczku. Barwne postaci zarówno te pierwszoplanowe, będące gotowymi szablonami dla bohaterów Wolsunga, jak Gwen, czy detektyw Abberline (oboje zdobyliby ładną sumkę punktów doświadczenie, a detektyw coś jeszcze na koniec) jak i te z planów dalszych np. sadystyczny i pewny siebie lekarz zakładu psychiatrycznego.
To naprawdę film jakie rzadko ostatnio się widuje, scenariusz niemal idealny, rewelacyjna obsada, pozostaje jak zawsze kwestia finału. Finał, to coś czym Hollywood potrafiło zabić nie jeden dobry film.
-SPOILER-
-SPOILER-
-SPOILER-
-SPOILER-
-SPOILER-
-SPOILER-
-SPOILER-
-SPOILER-
-SPOILER-
-SPOILER-
-SPOILER-
-SPOILER-
-SPOILER-
-SPOILER-
-SPOILER-
-SPOILER-
-SPOILER-
-SPOILER-
-SPOILER-
-SPOILER-
Finał w Wilkołaku wygląda tak:
Zakochana w bestii kobieta ratuje go przed kulą z pistoletu inspektora Scotland Yardu.
Zaraz potem zdaje sobie sprawę z tego co zrobiła, szczególnie widząc jak wilkołak rzuca inspektorem o ścianę. Kobieta łapie więc pistolet, ale zamiast strzelać do wilka ucieka z rezydencji, gdzie ma miejsce akcja.
Wilkołak może jest i bestią, ale do kobiety coś czuje i zamiast wybebeszać policjanta udaje się w pogoń za nią. Jakoś nieszczególnie mu to idzie, bo dopada ją dopiero w pewnym uroczym, mrocznym zakątku nieopodal wodospadu i teraz zaczyna się najlepsze.
Napięcie rośnie i widz jest trzymany w niepewności. Nie wie czy finał będzie spieprzony czy nie.
Kobieta nie jest w ciemię bita i zanim przybyła na spotkanie z bestią dowiedziała się o sposobie zdjęcia klątwy z ukochanego i dawaj stosować swoje sztuczki "pamiętasz mnie, to ja Gwen" itp. słodkie słówka, a wilk zamiast zająć się jak przy innych ofiarach wiwisekcją słucha jej.
Już mamy wrażenie, że film został zarżnięty kiedy na horyzoncie pojawia się, nieco pogruchotany inspektor z nagonką, co skutecznie psuje romantyczna atmosferę i bestia zapomina o amorach.
Mało tego, panienka widać zrozumiała że jest na straconej pozycji i podniosła z trawy upuszczony tam pistolet.
Znowu chwila napięcia, czy ona strzeli, czy bestia w hollwoodzki sposób uderzy zamiast w Gwen tuż obok w ziemię, a potem rzuci się w nurt rzeki z sercem rozdartym miłością, walcząc ze swą naturą zabójcy oraz czyniąc film kolejną kiczowatą papką?

JEST! Jest huk, strzeliła. Wilk pada na bok, kobieta leży na trawie, nagonka się zbliża, finał uratowany... ale nagle wilkołak łapie ją za rękę, szarpie i następuje zmiana na powrót w człowieka.
O zgrozo w żywego człowieka, patrzącego maślanymi oczami. Ona bierze jego głowę na kolana i kiedy już myślimy że klątwa została zdjęta, kula przeszła omijając ważne organy, a oni będą żyli długo i szczęśliwie (psując oczywiście finał) facet umiera ... ostatecznie.
FINAŁ URATOWANY!

Chociaż to jeszcze nie koniec legendy o wilkołaku, mamy nieco poranionego inspektora. Zarówno on jak i nasza dzielna bohaterka wiedzą jaka jest mu przyszłość pisana (to ten dodatek do wspomnianych punktów doświadczenia).

Jak widać zdarza się i w Hameryce nakręcić jeszcze dobry film bez lukrowego happy endu.

8,5/10 w pełni zasłużona ocena.


Komentarze


Alkioneus
   
Ocena:
0
Mam nadzieję, że po obejrzeniu Łufmena przychylę się do Twojej opinii, nie do Cravena.
03-03-2010 00:00
~Gucci Handtassen[

Użytkownik niezarejestrowany

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.